Sycylia w zimie z dziećmi – Dolina Świątyń wczoraj i dziś
Z Riposto do Agrigento!
Wyjazd na Sycylię w zimie z dziećmi to był świetny pomysł. Po zdobyciu pięknej i zaśnieżonej Etny postanowiliśmy ruszyć na południe Sycylii. Trasa z Riposto do Agrigento zajęła nam cały dzień. Nie chcieliśmy ominąć żadnej bocznej drogi, gdyż tam kryły się największe atrakcje wyspy. Pogoda jak na Sycylię w zimie była bardzo zmienna. W Palazzolo Acreide wylądowaliśmy w krótkich spodenkach, ale po godzinie zwiedzania urokliwych zaułków i Kościoła Saint Sebastian gęsia skórka pokryła nasze nogi. W wyniku tego z powrotem wskoczyliśmy w długie okrycia. Zajrzeliśmy również do Cava Grande – miejsca, które już z nazwy wydawało się tajemnicze i atrakcyjne. Po zatrzymaniu na pustym parkingu, gdzie głównym pilnującym był mocno wygłodzony piesek naszym oczom ukazał się niesamowity, sycylijski krajobraz. Był to przepastny wąwóz, na dnie którego spokojnie płynęła rzeka, chociaż bardziej ją było słychać niż widać. Ze względu na fakt, że bramka do zejścia była zamknięta, pokonaliśmy przeszkodę przeskakując ją górą. Najpierw wykutymi w skale schodami, następnie dróżką zeszliśmy w dół, obserwując kozy wypasające się po drugiej stronie wąwozu. Lśniły bielą na tle soczystej zieleni. Odurzający zapach kwiatów unosił się w powietrzu, zaprzeczając kalendarzowej porze roku. Już w lutym czuć tu wiosnę. Po podzieleniu się z pieskiem lunchem postanowiliśmy pojechać dalej w stronę Agrigento.
Nietypowa kontrola drogowa
Kolejny odcinek trasy nie minął bez niespodzianek. Po kilkunastu kilometrach, gdy droga stała się bardzo wąska i bardzo lokalna na ulicy pojawiła się sycylijska krowa i bardzo uważnie zaczęła nam się przyglądać. Chciała nawet zajrzeć przez okno, ale stwierdziliśmy, że nie jesteśmy gotowi na taką kontrolę 😊. Po jakimś czasie droga przeszła w główniejszą, ale również nie pustą. Tym razem meczące stado owiec raźno maszerowało, nie zamierzając dać się łatwo wyminąć. Na szczęście były pod opieką psów pasterskich, które doprowadziły je do porządku, ustępując nam miejsca. Taka sytuacja na innej wyspie być może byłaby niedopuszczalna, wydaje się jednak, że na Sycylii nie powinno nas to zbytnio dziwić.
Dalej delektujemy się krajobrazem interioru wyglądając przez okna samochodu. Właściwie wolałabym to samo robić żeglując na pokładzie Sophisticated Lady, prawdopodobnie jednak nie udałoby się zobaczyć aż tylu atrakcji w głębi wyspy. Zieleń pól w dolinach, od której aż pieką oczy, opuszczone i walące się domostwa. Cały teren poprzecinamy jest wstążkami całkiem niezłej jakości dróg. Przejeżdżamy obok miejscowości Licata, gdzie znajduje się Marina di Cala del Sole. Pamiętam, że były tu całkiem dobre warunki, gdy pływaliśmy naszym Dufourem 28 podczas Rejsu BIMSI. Po minięciu kilometrowych tuneli foliowych, pod którymi uprawiane są pomidory wjeżdżamy do nadmorskiej miejscowości Giarra, gdzie czeka na nas Host z Airbnb.
Dolina Świątyń wczoraj i dziś
Po zadomowieniu się w naszym sycylijskim mieszkanku oraz po wypiciu porannej, włoskiej kawy pod bananowcem, który rośnie beztrosko na tarasie bierzemy kurs na park archeologiczny w Agrigento. To tam znajduje się Valle dei Templi (Dolina Świątyń). To już druga wizyta naszej załogi w tym miejscu. Poprzednim razem było to podczas naszego rejsu dookoła Sycylii. Dopłynęliśmy do pobliskiego Empedocle jachtem BIMSI, skąd wyruszyliśmy na pieszo-autobusową wycieczkę. Weszliśmy na rozległy teren od strony majestatycznej Świątyni Hery, na koniec zostawiając sobie Świątynię Concordia. Stan w jakim zachowała się duża część zabytków budzi podziw. W trakcie spaceru po dolinie odnajdujemy nekropolie, na które poprzednio dzieci ledwo się wdrapywały. Patrząc z jaką trudnością w ogóle mieszczą się tam dzisiaj nie da ukryć się upływu czasu. Pstrykamy fotki dla porównania. Znajdujemy idealne miejsce na lunch. Sycylijski posiłek na pozostałościach Świątyni Zeusa. Zupełnie jak poprzednim razem. Można naszą wyprawę nazwać Dolina Świątyń wczoraj i dziś. Dzieciom podobało się wtedy, podoba się i teraz, mimo że przekazujemy im całkiem inny pakiet wiedzy, niż wtedy. Przed Świątynią Concordia leży za to metalowy posąg Ikara. Upadł tu, gdy pod wpływem słońca stopiły mu się skrzydła sklejone woskiem.
W Muzeum Archeologicznym należącym do parku archeologicznego dzieci nie mogą się nadziwić jedynemu zachowanemu w całości posągowi Gianta. Jest on podwieszony na ścianie i ma kilkadziesiąt metrów wysokości. Był jedną z figur podtrzymujących część dachu w Świątyni Zeusa i stanowił 1/5 jej całkowitej wysokości. Daje to pewne wyobrażenie o wielkości całej budowli. Po raz kolejny przekonuję się, że wyjazd na Sycylię w zimie z dziećmi nie jest nudny. Niezapomniana lekcja historii o starożytności.
Fabryka lodu i port w Empedocle
Opuściliśmy muzeum jeszcze przed zmrokiem i postanowiliśmy po śladach odwiedzić Port w Empedocle. Pamiętam, że to tutaj przemili sycylijscy rybacy pozwolili nam stanąć przy swojej burcie. Ponadto w zamian za pomoc przy noszeniu ryb obdarowali nas 7 kg smacznych rybek azurro! Pamiętam również, że naszym największym problemem był wtedy brak lodówki! Sycylia jest przygotowana również na to. Udało się zdobyć lód z portowej fabryki lodu, co pozwoliło nam na przechowanie rybnych zapasów przez kilka następnych dni. Dzisiaj fabryka lodu jest zamknięta, ale to raczej kwestia pory roku i wieczoru. Przeszliśmy się jeszcze po miasteczku szukając duchów przeszłości. W typowo włoskim, lokalnym sklepiku kupujemy owoce, przepyszne oliwki w ziołowej marynacie, aromatyczną oliwę. Znajdujemy też sycylijskie wino Nero d’Avola, które tutaj jest bardzo popularne. Do kolacyjnego kompletu zamawiamy po drodze 4 włoskie pizze! Po raz kolejny czuję, że Sycylia dostarczyła nam i dzieciom niesamowitych wrażeń. Niewątpliwie ta wyspa to raj nie tylko podczas żeglarskich rejsów. A presto Sicilia!
Magdalena Banasik