Międzynarodowy Dzień Pisarza
Jeszcze jakiś czas temu nie marzyłam nawet o tym, że uda mi się wydać książkę. Tymczasem stało się to rzeczywistością. Dream comes true. To, że ją napisze było dla mnie jasne od już od kilku lat, nie zdawałam sobie jednak sprawy, że ten proces zajmie tak dużo czasu, będzie wymagał współpracy kilku osób i wsparcia moich bliskich, bez których byłoby mi jeszcze ciężej. Słowa wychodziły ze mnie same, układały się w zdania, zdania w strony i rozdziały. W końcu powstał maszynopis na 527 str! Jak rozpoczęłam juz pracę z wybraną korektorką Panią Eweliną, okazało się, że ta ilość stron jest stanowczo za duża. Pytałam, jak to, ale ja tam nic nie mogę wyciąć, wszystko jest ważne. Oczywiście, tłumaczyła mi Pani Ewelina, ważne dla Pani ale dla czytelnika trochę mniej… Powiem Wam, że chwilę musiałam to mielić, ale jak już przełknęłam to poszło łatwiej. Nie znaczy to, że bez protestów przyjmowałam jej poprawki. O nie! O niektóre wątki, fragmenty walczyłam jak lwica. Teraz oczywiście myślę, że niepotrzebnie, bo w finale Pani Ewelina miała rację i skrócony fragment nawet na mnie po jakimś czasie robił lepsze wrażenie :-). Dzisiaj mogę przyznać, że pisanie to coś co przychodzi mi z łatwością, ale w pracy nad poprawkami włącza mi się jakiś gen walki, który sama muszę u siebie spacyfikować.
Nie czuję się absolutnie jeszcze pisarzem “pełną gębą”, ale uważam, że skoro jedna książka już jest wydana, leży na półkach w wielu dobrych księgarniach, znajduje się w rękach kilkuset czytelników to mogę trochę dzisiaj trochę poświętować. Cały czas czuję stres na Wieczorach Autorskich, na Spotkaniach Żeglarskich i innych, gdzie robię pokazy slajdów i opowiadam o książce i naszej przygodzie. Myślicie, że to kiedyś minie? Na tych spotkaniach padają często pytania o kolejną książkę. Ja jeszcze sie nie otrząsnęłam z pierwszej a tu już kwestia drugiej :-). Oczywiście rozumiem, dla czytelnika to raptem kilka godzin lektury i chce więcej (ja też kocham serie, lub książki tych samych autorów) a dla mnie to była praca, hmm w skrócie dwóch lat ale jakby policzyłam wszystkie dni.. + rejs, który był kanwą fabuły to chyba wyjdzie z 5 lat?
Nie wiem jeszcze, czy wydam drugą książkę. Na pewno ją napiszę. Co potem? Zobaczymy. Historii nie brakuje, życie pisze je codziennie z dużo większym talentem niż jeden twórca. Trzeba je tylko trochę przyciąć, pomieszać, zmienić dane bohaterów i fabuła sama puka do komputera. Jeżeli swoją pisaniną mogę podarować komuś chwilę przyjemności, rozrywki, śmiechu a może i inspiracji to chyba warto. A jak Wy myślicie?
Magdalena Banasik