Miasto Argonautów – Volos cz.I
Certfikat Covidowy do Volos
Pierwsze wejście do Volos odbyło się kamperem przyjaciół, którym przyjechałyśmy z Idą z lotniska w Salonikach. Godzina 02.30 w nocy z soboty na niedzielę. Miałyśmy być wcześniej, ale samolot Rynaiar wylądował lekko spóźniony, co spowodowało, że do kontroli certyfikatów covidowych dreptałyśmy w kolejce składającej się z ok 350 osób. Na szczęście największa część taśmowej trasy była na zewnątrz, gdzie temperatura nie ułatwiała, ale chociaż powietrze było świeże. Po godzinie udało nam dotrzeć się do stanowisk strażników i szczęśliwie zostać wpuszczonym na teren Grecji. Gdy po kolejnych 2,5 godzinach jazdy kamperem wysiedliśmy w Volos, weekendowe życie było już w odwecie, ale nie było całkiem pusto. Na ławkach, przy płotach można było spotkać wtulone w siebie pary, kilka barów kontynuowało jeszcze swoją działalność, minęliśmy również sporo przechodniów. Czyli miasto, o którym wcześniej słyszałam tylko, że jest tam port – żyje.
Grecka kuchnia, gyros i zakupy
Nasza „Sophisticated Lady” stała już dumnie przy nabrzeżu obok wyczarterowanego jachtu naszych przyjaciół „Argonautes”. Z Chalkutsi, gdzie trzymamy jacht na zimę, chłopaki przyżeglowali tu w ciągu ostatnich kilku dni, aby nas godnie powitać na pokładzie. Taki luksus mamy tego sezonu 😊. O poranku Volos pokazało, że jest sporym miastem, z szerokim deptakiem ciągnącym się wzdłuż całego nabrzeża, zajmowanego głównie przez jachty. Na pierwsze, greckie śniadanie poszliśmy na gyrosa. Był przepyszny! Miejsc, gdzie można się zaprowiantować na rejs było mnóstwo. Od niewielkich sklepików warzywnych, spożywczych z rozszerzonym asortymentem po jeden duży supermarket – My market. Były też sklepy rybne, mięsne, piekarnie, cukiernie, bary, kawiarnie, restauracje. Tyle o jedzeniu. Kolejne przecznice ukazywały szyldy sklepów elektronicznych, fotograficznych, telefonicznych, z narzędziami, ze sprzętem do nurkowania, ubraniowych, obuwniczych i co tam jeszcze sobie człowiek wymarzył. Wszystko było. Pasmanterii w takim wydaniu jak spotkałam w Volos dawno nie widziałam. Może kiedyś w dzieciństwie, kiedy istniały jeszcze prawdziwe i duże pasmanterie.
Nabrzeże w Volos
To wszystko co wymieniłam znajduje się na pierwszym obszarze przy nabrzeżu, daleko iść nie trzeba. Miasteczko zbudowane jest w ciekawy sposób, gdyż pierwsze kilometry to płaski teren poprzecinany siatką ulic z ruchem jednokierunkowym. Oglądać się więc trzeba tylko w jedną stronę, sygnalizację mało kto respektuje (zwłaszcza piesi) i po pasach też nie wszyscy chodzą, aczkolwiek ten jednokierunkowy ruch daje pewne poczucie bezpieczeństwa. Chodniki wąskie, ale są. Kolejna część miasta wspina się już zdecydowanie w górę. To górne Volos. Tam szczerze powiem, ze względu na temperaturę już nie dotarłam. Wróćmy do dolnej części. Nabrzeże otacza całe miasto. Szeroki i długi falochron chroni przed falami z rozległej Zatoki Pagasyjskiej, na którą mieliśmy wkrótce wypłynąć. Jest więc miejsce, przy którym stacjonują głównie prywatne i czarterowe jachty. Potem ogromna część portu pasażerskiego, gdzie wielkie promy przywożą pasażerów i samochody ze Skiathos, Skopelos i Alonisos, z którego dalej płyną do Salonik, oraz część rybacka.
Replika łodzi Argonautów znaleziona!
Zapamiętałam zwłaszcza poranek, kiedy wielki prom pasażerski robił odprawę przed wypłynięciem. I przez ok dwie godziny leciały komunikaty we wszystkich językach świata (w tym po polsku), mówiące o aktualnych przepisach covidowych, zasadach zaokrętowania itp. Wszystko jednym monotonnym brzmieniem, który po iluś tam powtórzeniach wpędził mnie w jakiś trans. Godziny od 04.00-06.00 trudne przeżycie. Pobudka miała jednak swoje plusy, gdyż po cichutku wymknęłam się do portu rybackiego sprawdzić, czy jest szansa na jakieś owoce morza. Rybacy właśnie przypływali, cumując profesjonalnie do nabrzeża i powoli szykując swoje połowy na sprzedaż. Przeszłam się wzdłuż linii postoju mniejszych kutrów. Za plecami miałam rondo ze słynną repliką łodzi 50 Argonautów, którzy wraz z mitologicznym Jazonem wypłynęli do Kolchidy po złote runo. Tak, tak Volos to słynne miejsce 😊.
Rybacy przyjaciółmi żeglarzy
Miasto leży na terenie ruin starożytnych miast Demetrias, Pagasae i Jolkos. Okazało się, że współcześni „argonauci” czyli rybacy też nie próżnowali i mogłam przebierać wśród styropianowych pudełek wypełnionych kolorowymi rybkami. Zaopatrzona w kg małych i 2 duże ryby wróciłam szczęśliwa na jacht. Za chwilę mieliśmy odbijać od brzegu, aby wreszcie poznać dokładniej Zatokę Pagasyjską. Wszystkie ciekawe, piękne miejsca w kolejnej odsłonie…
c.d.n.
Magdalena Banasik
Jeden komentarz
Andrzej
Zazdrość mnie zżera, jak rdza stary wrak na skałach.