Dzieci na pokładzie,  Jachtowe życie,  Życie na wodzie

Niebieska Szkoła żegluje na Azory

Historię z 28 Niebieskiej Szkoły, którą żegluje Igor nazwałam w skrócie  „dziennikiem pokładowym” żaglowca STS Fryderyk Chopin.  W piątek, 16 kwietnia minął miesiąc, odkąd pożegnaliśmy Igora i całą załogę udającą się na Niebieską Szkołę. Dolecieli szczęśliwie na Dominikanę, gdzie spędzili kilka słonecznych dni na integracji i zwiedzaniu pięknej wyspy.  24 marca zakończyli prace związane z zaopatrzeniem statku na drogę, porobili ostatnie prania (pralka działa tylko na postojach) i zasztauowali swoje rzeczy bezpiecznie w kajutach. Nagle dzwonek na żaglowcu wezwał ich do alarmu do żagli i oficjalne ogłoszenie Pani Kapitan rozpoczęło rejs w stronę Azorów. 28 Niebieska Szkoła wyruszyła na ocean!

Trudne początki na oceanicznych falach

Pierwsze kilkanaście godzin (a dla niektórych nawet dni) upłynęły na zmaganiu się ze skutkami choroby morskiej. Niemniej nie miało to wpływu na działania niezbędne do funkcjonowania statku, zmierzającego na Azory. Było po prostu trochę ciężej, bo wachty były skromniejsze 😊. Czas spędzony w bujającej rzeczywistości robi jednak swoje a błędniki przyzwyczajają się. Kolejno wróciły apetyty a umiejętności wchodzenia na maszt były coraz większe.

Kolejnym etapem wchodzenia w tryby Niebieskiej Szkoły było rozpoczęcie lekcji. Młodzi adepci zostali podzieleni na 3 pomieszczenia, gdzie odbywają się lekcje: mesa, salon kapitański i sala szkolna. Podział uzależniony jest od programu nauki jaki przerabiali w „ziemskich” warunkach. Nauka odbywa się od 10.00 do 16.00 z przerwą na obiad, potem następuje czas na naukę własną i zajęcia na statku. Po kolacji rozpoczynają się wachty. Również w podziale na trzy grupy 20.00-00.00, 00.00-04.00, 04.00-08.00. Co kilka dni następuje zmiana, żeby każdy miał szansę na dłuższe spanie, niemniej jednak cały czas jest to luksusowy przywilej.

Co porabiają uczestnicy Niebieskiej Szkoły?

Mimo iż pogoda była bardzo sprzyjająca, co jakiś czas całą załogę odrywał od zajęć alarm do żagli i następowała wspinaczka uzbrojonej w lifeliny, wybranej grupy na wysokość 30 metrów na maszty. Ucząc się nazw żagli, lin, po kolei pokonują kolejne wysokości. Egzotycznie brzmiące nazwy bramreja, bombramreja, trumsel powoli stają się słowami użytku codziennego. Bez wątpienia kształtują nam się kolejni przyszli kapitanowie  Żeglugi Wielkiej

Razem ze zmniejszającym się dystansem do Wysp Azorskich rośnie ilość kreatywnych i ciekawych zajęć, zabaw i pomysłów na rozrywkę na statku. Pani Kapitan codziennie podaje jedną zagadkę, która dla załogantów jest sporym wyzwaniem. Jubilaci obchodzący urodziny w trakcie rejsu są zapraszani na pokład i zlewani w ramach życzeń strumieniem zimnej wody. Taki urodzinowy całus od Neptuna i załogi. Igora czeka ta atrakcja za kilka dni 😊. Ponadto uczą się techniki wiązania węzłów, podstaw nawigacji, wykreślania pozycji na mapie oraz meteorologii. Święta Wielkiejnocy sprowokowały urządzenie konkursu na najładniejszą pisankę.  W czasie wolnym każdy spędza go wedle własnej kreatywności: część odsypia na pokładzie, część robi pranie, czyta lektury, śpiewa i gra szanty, podczas gdy pozostali trenują rozciąganie. 

Bezkresny ocean i kuchenne rewolucje

Wokół Fryderyka Chopina roztacza się bezkres oceanu. Piękne wschody i zachody słońca. Czasem odwiedzają ich delfiny.  Bardzo rzadko, ale zdarzało im się spotkać w bliskiej odległości (tzn. zasięgu wzroku) inny statek. Istotnie ocean jest wielki i spotkania takie są ewenementem. Z zakresu zawirowań pogodowych ekscytację wzbudzały zbliżające się ciemne chmury i wyładowania na widnokręgu. Doganiające ich szkwały miały wtedy nawet do 40 węzłów. Z relacji Igora taka burza nie była straszna na tak dużym żaglowcu, mimo iż kilka osób powypadało z koi. Bez wątpienia trochę to inna perspektywa dla znanej mu rzeczywistości z naszej 10 metrowej Sophisticated Lady 😊.

Z tego co zauważyłam bardzo ważnym aspektem na statku jest kambuz, a raczej posiłki. Towarzystwo jest tak dotlenione, rozruszane pracą fizyczną, trochę niedospane nic więc dziwnego, że jedzenie to ważna sprawa. Niezastąpiony Kuk, w postaci Pani Krysi oraz wspomagającej jej każdego dnia wachty kambuzowej wydaje setki naleśników, hektolitry zup, ogromne ilości fasolki po bretońsku, owsianki, racuchów i innych podpokładowych smakołyków. A że wiadomo woda wyciąga, godziny posiłków to moment święty dla każdego uczestnika Niebieskiej Szkoły.

Czas na morzu ma inny wymiar

Jest jeszcze jeden wspólny aspekt tak długiej żeglugi, a mianowicie zaburzenie poczucia czasu. Niektórzy uczestnicy Niebieskiej Szkoły już nawet nie liczą, ile dni minęło od opuszczenia lądu, ile zostało do kolejnego. Ponadto w ciągu 2500 mil, które musieli pokonać zegary przestawiali 4 razy! Po przekraczaniu poszczególnych południków dodawali kolejną godziną, co powodowało krótszy sen. Niewątpliwie jest to minus pokonywania drogi z zachodu na wschód w zwolnionym tempie. 

28 Niebieska Szkoła na Azorach!

Po 20 dniach żeglugi dopłynęli cali i zdrowi do wyspy Faial z nadzieją na wejście do mariny w Horcie – najsłynniejszym miejscu dla żeglarzy po przecięciu Atlantyku. Niestety covid pokrzyżował im plany. Władze wyspy nie zgodziły się na wypuszczenie załogi na ląd. Co lepsze zrobiono im nawet testy, które w niektórych przypadkach dały niejednoznaczne wyniki (bardzo dziwne po 3 tygodniach bycia na morzu). Z braku możliwości dłuższego postoju i sprawdzenia wiarygodności testów statek został zaprowiantowany przez ekipę lokalnych zaopatrzeniowców „ze stacji kosmicznej” i wczoraj wypłynął w drugą część rejsu. Jako mini rekompensatę braku zwiedzania Azorów, udało się nam (rodzicom) zamówić dostawę pizzy z lądu a załoga zawodowa urządziła im uroczysty wieczór z muzyką i tańcami do późnej nocy na pokładzie. 

Jeszcze musze wspomnieć o jednym małym (ale o ogromnym znaczeniu) wydarzeniu jakie miało miejsce podczas postoju STS Fryderyk Chopin na Azorach. Przy tym samym falochronie stał również  żaglowiec Johann Smidt z młodzieżą z niemieckiej szkoły pod żaglami. Dowiedziawszy się o niekomfortowej sytuacji, związanej z brakiem możliwości wyjścia na ląd naszej załogi zadeklarowali, że zrobią  im zakupy pierwszej pomocy. Każdy mógł wybrać 4 produkty, którymi głównie były ciasteczka, czekolady i żelki. Dostarczyli to potem pontonem pod burtę Fryderyka Chopina kategorycznie odmawiając przyjęcia zapłaty. Taki gest wzmocnił jeszcze bardziej morale uczestników Niebieskiej Szkoły. 

Reasumując, jak mówi Igor: życie na statku toczy się dalej… A my czekamy na kolejne opowieści :-).

Materiał zebrany z relacji internetowych uczestników Niebieskiej Szkoły  oraz rozmów telefonicznych z Igorem.

Magdalena Banasik 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *