Bella Italia,  Dzieci na pokładzie,  Jachtowe życie,  Włochy

Monfalcone – mekka polskich żeglarzy

Północne Włochy, region Friuli-Wenecja Julijska i niewielkie miasto Monfalcone, które łączy Polskę z  Morzem Adriatyckim. Jest to najbliższe ciepłe morze,  które łączy z Polską samochodowy dystans: 808 km z Chałupek (granica).  Położone pomiędzy Wenecją (100 km)  a Triestem (30 km), zaraz przy granicy ze Słowenią. Niewielkie, bo 28 tysięczne miasteczko położone jest nad kanałem, który prowadzi do Zatoki Triesteńskiej na Adriatyku. I to własnie tam, w tym zacisznym, ukrytym miejscu poznaliśmy wspaniałą, polską brać żeglarską, która trzyma tu swoje morskie jachty. Ze względu na niewielki dystans z Polski,  gdy rano zjadaliśmy śniadanie w domu,  kolacją mogliśmy się delektować już na pokładzie naszego jachtu. Marina, w której stała nasza Sophisticated Lady (SOPHI) dorobiła się nawet polskiej ulicy, tzn. miejsca, gdzie po sezonie była wystawiana z wody część polskich jachtów. Wszystkie stały dumnie na metalowych podstawach, zwrócone dziobami na północny zachód. Ocean Marine, bo tak nazywał się nasz port, mógł w sumie pomieścić kilkaset jachtów na lądzie i około dwustu na wodzie

Przez 5 lat pobytu w Monfalcone poznaliśmy bardzo wielu sympatycznych i interesujących ludzi morza. Byli z różnych zakątków Polski  i starali się przyjeżdżać nad Adriatyk tak często jak tylko mogli. Poza sezonem żeglarskim remontowali tu swoje jachty, przygotowywali je do kolejnego sezonu i delektowali się włoskim Dolce Vita!  Wyobraźcie sobie miejsce, z którym ludzie wiążą się, bo chcą, bo kochają to co robią, nawet jeśli czasem zabiera im to lata. Jak to mówi większość z nich, jacht to drugi, a czasem nawet pierwszy dom, który wymaga ciągłej pielęgnacji, opieki i poświęcenia. Mimo, że nie w swoim kraju, czuliśmy się tu swobodnie i bezpiecznie jak u siebie. Nigdy nie baliśmy się o dzieciaki, mimo iż w pierwszych sezonach, były jeszcze całkiem małe, miały  6 i 8 lat, ale już swobodnie biegały po rozległej marinie, bawiąc się na całym jej terenie. Wyposażone były tylko w walkie-talkie, żebyśmy mieli z nimi kontakt. Nasi żeglarscy znajomi przeważnie byli troszkę starsi od nas, więc mieli większe dzieci, które nie zawsze im towarzyszyły.  Marina posiada również lokalnych polskich patronów: Mario i Klausa z Triestu, którzy od wielu lat dbają o niesamowitą integrację polskich żeglarzy z Monfalcone. Poza tym, że są bardzo pomocni w wielu aspektach, znają się na jachtach jak mało kto. I zawsze można było mieć w nich wsparcie. 

Do kolejnych atutów Ocean Marine należą: bardzo uprzejma i profesjonalna obsługa mariny z stojącym na czele biura Gabrielle D’Alonzo (prywatnie kompozytor i muzyk) oraz restauracja z basenem. Z naciskiem na basen, z którego dzieci korzystały praktycznie non stop. Czasem udawało nam się zajrzeć do Monfalcone nawet trzy razy do roku. Zimą, która tu nie była zbyt zimowa, (bo zdarzały się temperatury nawet do 15 stopni) robiliśmy drobne remonty, ale też dużo zwiedzaliśmy. Bardzo lubię nadmorskie miejscowości poza sezonem, kiedy niewiele osób zagląda na plaże, atrakcje turystyczne są prawie puste, wtedy zwiedza mi się najlepiej. Odwiedzaliśmy Słowenię, aby posmakować terrano (lokalny gatunek czerwonego wina), zwiedzić majestatyczną Jaskinię Postojna, zrobić piknik nad rzeką Soccia oraz spędzić noc sylwestrową na gwarnych ulicach Lubljany. W okolicy świąt podziwialiśmy malownicze szopki bożonarodzeniowe w Grado, jedliśmy na ulicy pizzę w kawałkach i słuchaliśmy szumu morza robiąc plany na kolejny sezon. Wieczory spędzaliśmy na jachcie grając w gry z dziećmi, oglądając filmy i delektując się włoskimi owocami morza, których nawet zimą tu nie brakowało. A rano mimo chłodu kawa na decku obowiązkowa

Wiosenne wyjazdy to był czas eksploracji cudownych okolic Monfalcone. Przede wszystkim pociągała nas pobliska Sistiana, ulokowana na klifie z promenadą wokół portu, kamienistą plażą i prawdziwymi włoskimi lodami w kilkudziesięciu smakach w cukierni Il Sorbetto. Z Sistiany zaczynała się ścieżka, która biegła po samym szczycie klifu, zaczynając się na Campingu Village Mare Pineta, aż do Zamku Duino skrywającym mroczne tajemnice pierwszych właścicieli. Ciekawą atrakcją jest trochę mniej znana od słoweńskich jaskiń, ale równie (jeśli nie bardziej) imponująca włoska Grotta Gigante, która do 2010 roku była największą jaskinią na świecie udostępnioną do zwiedzania. Gdy temperatura na zewnątrz ma ponad 20 stopni, wewnątrz warto mieć ze sobą bluzę (11 C). Zejście w dół po 500 stopniach było dla nas i dzieci niezapomnianą atrakcją, a wysokie na kilkanaście metrów stalagmity zrobiły niesamowite wrażenie.  Raz zajrzeliśmy też do miasta założonego przez Julisza Cezara w 50 r. p.n.e. – Cividale del Friuli, gdzie rzeka Natisone wyżłobiła głęboki kanion. Miasto ma bardzo waleczną historię, w którą wpleciona jest też legenda o moście, w którego budowie maczał palce sam diabeł. Jako swój znak pozostawił jedną podporę w kształcie nogi diabła. Na koniec zostawialiśmy sobie zawsze ukochaną Wenecję, która wiosną była najpiękniejsza i najmniej zatłoczona. A podczas ostatniej wizyty odnalazłam w niej Libreria Acqua Alta – skarb wśród księgarni.

A latem, gdy przyjeżdżaliśmy do Monfalcone planowaliśmy 2-3 dni prac przygotowawczych na jachcie, wodowanie, sprawdzenie pogody i Sophi rwała się na pełne morze. W międzyczasie odbywały się powitalno – pożegnalne spotkania z załogami Rogatej Duszy, Dżolli, Floreany, Atona i wielu innych polskich jachtów z Monfalcone. Zakupy w Iper Simply, warzywa i owoce na lokalnym targowisku, wino od Samuela z Terra di Palazatto i oddawaliśmy cumy. Na horyzoncie już skrzyła się Zatoka Triesteńska, a za nią Adriatyk w pełnej krasie, przelewający swoje wody od otulających go wybrzeży Włoch, Słowenii, Chorwacji aż do Czarnogóry i Albanii. Ahoj Przygodo!   

Zapraszam wkrótce na opis naszych rejsów w zakładce ŻEGLOWANIE NA SOPHI.

Magdalena Banasik 

komentarze 4

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *